Skip to content

Kategoria: Utwory literackie

„Couleur Café”, utwór dla teatru, 1.

za gęstą powierzchnią wypowiedzianych słów
odzywa się echo milczącej pustki i przeszywającego
lodowego chłodu od którego kostnieją wargi niezdolne
do jakiegokolwiek najmniejszego ruchu

za pustką jest jeszcze coś do czego
dostęp mogą uzyskać tylko nieliczni którzy
zgodzą się zawierzyć brzmienie własnych
głosowych strun wiecznemu milczeniu:

to gładka powierzchnia snu na której
pojawiają się jasne i przejrzyste odbicia
ludzi i zdarzeń które teraz w wiecznej
ciszy nabierają rysów prawdziwego dźwięku

najpiękniejszy jest moment przejścia
całkowitego oddania swojego obrazu przezroczystej
tafli sennych widzeń kiedy dawne martwe
wspomnienia staje się żywą tkanką snu

jak w teatrze – gasną światła przed
pierwszym wejściem posłańca zwiastującego
o przyszłej tragedii i wszyscy muszą postawić
się w sytuacji tego chwilowego antraktu między

zapisanym i fałszywym a wypowiedzianym i żywym
kiedy słowa szeleszczące na powierzchni wyblakłego
papieru wyzbywają się bladości i z warstwy
chropowatej bezsenności usta starego aktora
przenoszą je w senny gabinet luster

„De profundis”, 1.

1.

chór:

z głębokości wołamy do ciebie panie
dzień wtedy był jasny i słoneczny nic nie zapowiadało

tego że zaczną trząść się posady starego domu i ściany
chwiać w konwulsyjnych ruchach o których nie doniosła
żadna z gazet sprzedawanych przez brudnych chłopców Czytaj więcej „De profundis”, 1.

[głośny krzyk – niezrozumiałe]

wyjdź stąd

nie wyjdę

cztery ściany na ścianach malowidła o kolorze dziwnej krwi skoro to mówię to znaczy że jeszcze nie zacząłem milczeć że nie okupiłem swojej bezczelnej ciekawości powolnym cichym znikaniem tam gdzieś daleko za drzwiami

za okna odbija się światło

kto to powiedział

nie to nie ja
to pan nie

a pan co tu robi

nie wiem Czytaj więcej [głośny krzyk – niezrozumiałe]

[widziałem z góry], monolog

przodownik chóru:

widziałem z góry z najwyższego balkonu
kupiłem najdroższe miejsca by wszystko
objąć słabym starym wzrokiem

na dole

młodzi Niemcy patrzą na getto
spełnia się ich cichy sen
ukrywany przed wielkimi gazetami i
oficjalnymi pismami starych ministrów

ich głuche oczy są suche i milczą
dotykają pewną ręką zniszczonego muru
który nie znaczy dla nich nic więcej
poza chropowatą powierzchnią zimnych cegieł Czytaj więcej [widziałem z góry], monolog

[aria Orfeusza], fragment libretta operowego.

ORFEUSZ:

cicho

siedzę i próbuje wyłapać każdy szelest kartkę która mi upada oddechy przepływającą wodę w rurach jakiś deszcz może deszcze może za oknem pada wyglądam ale nic czarno ciemno za oknem nie ma

nic

wstaję staram się usłyszeć jak stare krzesło którego nigdy nie mam siły naprawić zaskrzypi czy uderzę nogami w brudny dywan może potknę się o butelki które leżą obok mnie ale nie idę spokojnie czuje zimne szkoło pod nogami czuję zimno jest coraz zimniej wszystko robi się jak lód ale nadal nic nie słyszę próbuje się uspokoić siadam znowu słucham

wyglądam przez okna nic nie widzę ale wiem że tam jest to duże szare pudło nie wiedzę nie wiem widzę staje przede mną ten
dworzec z bezdomnymi ze swoimi brudnymi ścianami straganami z chińskimi rękawiczkami i s starymi numerami pani domu s Czytaj więcej [aria Orfeusza], fragment libretta operowego.

[nikt nie nauczył], listopadowy fragment.

nikt nie nauczył mnie umierać, gdy położyłem się na trawie i było zbyt ciemno nic nie widziałem

starałem się dotykać mokrymi palcami tego co było spłatało się z tym co jest

wszędzie było przeraźliwie cicho poczułem jakby w ogóle nie było żadnego trwania przecież tego nie ma nie ma czasu nic nie mia to po prostu jest

wszystko co kiedyś widziałem zaczęło przelewać i się jak sucha mąka przez palce i spojrzałem w niebo po który przeleciałem samotny gołąb leciał sam nigdy nie widziałem samotnego gołębia

zdziwiłem się skąd on mógł się tu wziąć przecież nie latał nigdy przelatywał sam jak ta

mąka przez palce sucha mąka przez suche palce

nikt nie nauczył mnie umierać

wszystko przelewało się poczułem ze coś tracę że z wszystkim tym co mija tracę coś ze swojej dziecięcej niewinności niewinności

że wydziera nam się to z każdą chwila zę z gładkiego kamienia wszystko zmienia się w czarną bryłę w piasek który zaraz rozmyje woda którego nie będzie który będzie przesypywał się przez palce

nikt nie nauczył mnie umierać

listopad 2010.

[stary profesor łaciny], styczeń 2011

IV [mężczyzna]

stary profesor łaciny
opuścił martwe eposy i nieme dystychy
wszedł do taniego baru na tyłach głównej ulicy
gdzie nikt nie zamawia 

siedziałem wtedy przy stoliku obok patrzyłem przez okno
starałem się wszysko dostrzec mimo że ciężki śnieg lód woda zasłaniała taflę szyby
jak wchodził 
krok krok krok za krokiem 
krok za dużo potykając się o stoliki krzesła tace witając się ze wszystkimi
odpowiadając z kulturą przedwojennego filologa wszystkim dzień dobry
krzesłom stolikom rozrzuconym tacom

Czytaj więcej [stary profesor łaciny], styczeń 2011