Skip to content

Henrik Ibsen, Nora

Těšínské Divadlo: Scena Polska, Czeski Cieszyn

reżyseria Michał Zdunik
przekład Anna Marciniakówna
scenografia Karolina Fandrejewska
kostiumy Urszula Wasielewska
muzyka Hanna Raniszewska

nspicjent Anna Kaczmarska
sufler Iwona Bajger

Marcin Kaleta – Torwald Helmer, adwokat
Joanna Gruszka – Nora, jego żona
Zbyšek Radek – Doktor Rank
Joanna Litwin – Krystyna Linde
Łukasz Kaczmarek – Krogstad, adwokat
Anna Paprzyca – Marianna, niania

Premiera: 15.02.2020

Informacje o spektaklu na stronie Teatru (Těšínské Divadlo: Scena Polska, Czeski Cieszyn)

Fragment recenzji Katarzyny Szkaradnik (ArtPapier)Fragment recenzji Małgorzaty Bryl-Sikorskiej (Teatr to my” blog Těšínského Divadla - Teatru Cieszyńskiego)

Zwiastun spektaklu

Plakat

Program

„Nora, czyli Dom lalki” to dramat Ibsena z 1879 r. Ibsen nie tylko rozsławił literaturę skandynawską po całym świecie, ale również odegrał przełomową rolę w rozwoju nowoczesnej dramaturgii. Nikt dotąd z taką odwagą i konsekwencją nie stawiał na scenie najdrażliwszych spraw społecznych: prawa zamężnej kobiety do stanowienia o własnym losie, odpowiedzialności moralnej rodziców wobec dzieci, buntu przeciw zdaniu większości. Ibsen z całą powagą etyczną, z wnikliwością wielkiego pisarza stawiał ciężkie zarzuty światu mieszczańskiemu u schyłku XIX wieku.

Tytułowa Nora w imię miłości i chęci ratowania ukochanych jest w stanie złamać prawo, normy, zasady. Brutalnie wyrwana z bezpiecznego kręgu własnego domu ma nadzieję, że zrozumie i odnajdzie samą siebie, swoją wartość.

Zdjęcia: Karin Dziadek (https://www.tdivadlo.cz)

Sam główny realizator inscenizacji – warszawski dramaturg, reżyser i twórca słuchowisk, rocznik 1990 – również deklarował postawienie na ogniwo pośrednie, wiwisekcję stosunków w małżeństwie Helmerów: „Będzie to po prostu opowieść o kobiecie, która chce (…) wyzwolić się z patologicznego układu” („Opowiemy” 2020). Zarys fabuły „Nory” – zogniskowanej na konsekwencjach fałszerstwa dokonanego niegdyś w najlepszej wierze przez naiwną młodą żonę – nie oddaje głębi konfliktu dramatycznego ani złożoności problemów, jakie porusza sztuka. By nie zdradzić się przed mężem, bohaterka uprawia grę pozorów, lub raczej przystaje na przeznaczoną jej przez niego rolę słodkiej, infantylnej „ptaszyny”. Obserwujemy coś na kształt teatru w teatrze: sielski obrazek z dostatniego domu, gdzie „ona” wciela się w skonstruowaną tożsamość, a oboje zakładają sobie i partnerce/partnerowi maski. Ich związek sprawia wrażenie opartego na czułości i zgodzie, podczas gdy w rzeczywistości podszyty jest niedomówieniami, hipokryzją i przymusem. Ostatecznie ta bańka okazuje się nie tylko krucha, lecz także zbyt duszna dla Nory. Tyle że wolność pociąga za sobą brzemię odpowiedzialności. Narastające poczucie bezradności i wyobcowania prowadzą kobietę do porzucenia iluzorycznego azylu. „Muszę / siebie / tutaj / rozproszoną / znaleźć” – komentuje jej radykalny krok puenta wiersza Zuzanny Ginczanki. Czy istnieje taka szansa? Intrygująco zmodyfikowane zakończenie z jednej strony sugeruje sceptycyzm, a z drugiej nadaje owej historii ponadczasowość.

Niewątpliwie zarówno finałowa scena, jak i utwory zacytowanej poetki oraz Emily Dickinson i Urszuli Kozioł – pesymistyczne pendant do treści spektaklu i wyraz samoświadomości bohaterki – mają na celu odświeżenie sztuki, tak by po przeszło 140 latach od napisania wydobyć ją z ram dawno minionej epoki. Jako element modernizacji jawi się również posłużenie się przez Zdunika nowym przekładem, przy czym warto odnotować, że „»Dom lalki« przetłumaczono ponownie dopiero w jubileuszowym roku 2006, pod tytułem »Nora« (sic!). Przekład został przygotowany przez Annę Marciniakównę (…). Było to pierwsze w historii polskiego teatru tłumaczenie tego dramatu dokonane bezpośrednio z języka norweskiego, a przecież został on po wojnie wystawiony ponad trzydzieści razy!” (Maćkała 2015: 119). Z kolei przycinając czy eliminując pewne wątki i motywy (np. makaroniki, które wbrew zakazowi męża podjada protagonistka) reżyser skondensował akcję i spotęgował dramaturgię – w zamian dodał parę drobnych, acz wymownych gestów (typu upokarzająca konieczność łaszenia się o pieniądze). Trudno mi powiedzieć, czy w innych współczesnych adaptacjach w ogóle występują dzieci – rozbrykane (zgodnie z tekstem Ibsena) maluchy rozpraszałyby uwagę, tymczasem dzięki ich nieobecności uwypuklone zostaje nieodnajdywanie się Nory w roli matki.

Znacząca redukcja obejmuje także scenografię opracowaną przez Karolinę Fandrejewską – na scenie stoją jedynie dwa fotele i stolik, tło zaś tworzą półkoliście ułożone, strzeliste białe deski. Ich kolor przywodzi na myśl „niezdrowe” i surowe wnętrze szpitala, a przytłaczający kształt konstrukcji nasuwa skojarzenia z opresyjną, toksyczną relacją. W rezultacie atmosfera w jaskrawym salonie Helmerów jest jakby mroczniejsza niż w rozświetlonym choinką pierwowzorze. Muzyka Hanny Raniszewskiej co prawda stanowi dodatek, lecz należy tu o niej wspomnieć jako o istotnym komponencie przedstawienia – dźwięki pianina znakomicie korespondują z odczuciami protagonistki i wraz ze światłami budują napięcie, zwłaszcza w chwilach niepokojących konfrontacji. Oprawę uzupełniają kostiumy według koncepcji Urszuli Wasielewskiej, stylizowane (z wyjątkiem Krogstada) na swego rodzaju niewyszukaną, skromną elegancję, wobec czego nie sposób przypisać ich ani do początku XXI wieku, ani do końca wieku XIX. Co więcej, z powodu małej liczby rekwizytów znaczenie symboliczne zyskują szczegóły, takie jak wąski, stojący kołnierz czy sztywna suknia balowa Nory. Jeśli chodzi o aranżację przestrzeni, ciekawym rozwiązaniem jest wprowadzenie na drugim planie postaci cytowanych w myślach przez panią Helmer. Widać, że inscenizacja została gruntownie przemyślana pod względem estetycznym, a realizatorom udało się osiągnąć maksimum efektu przy minimum środków. (…)

Ogłoszona w 1879 r. sztuka rzucała wyzwanie opinii publicznej, odważnie podejmując tematykę społecznego upośledzenia kobiet, ich uprzedmiotowienia i wielorakiego uzależnienia od mężczyzn. Niestety, nie są to problemy przebrzmiałe, równouprawnienie nierzadko okazuje się pozorne, a uwikłanie w role w konkretnym związku – trwalsze niż szumne hasła. Przy czym autor podsuwa raczej pytania niż odpowiedzi. Czy protagonistka dokonuje właściwego wyboru? Czy powinna wyznać swój postępek na początku? Czy może prawdę, do której dojrzewa, powinna zataić? (Dobrze znamy ten dylemat z Ibsenowskiej „Dzikiej kaczki”). Ponieważ kwestie samostanowienia, godności, wychowania, sumienia, relatywności zasad etc. rozgrywają się w angażujących widzów emocjonalnie interakcjach, nic dziwnego, że z „Norą” (czy też „Domem lalki”) próbują się zmierzyć kolejni reżyserzy. Zdunik wyszedł z tej próby z tarczą.

Katarzyna Szkaradnik, ‚Jesteś żoną i matką. – przede wszystkim człowiekiem’, ArtPapier 15 marca 2020, nr 6 (390) / 2020, czytaj całość.

15 lutego na deskach Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie odbyło się premierowe wystawienie dramatu „Nora, czyli Dom lalki” Henrika Ibsena w wykonaniu zespołu Sceny Polskiej. Reżyserii inscenizacji podjął się Michał Zdunik, który po raz pierwszy pracował na czeskocieszyńskiej scenie. „Nora” to spektakl interesujący i dojrzały, który wsparł się na bardzo dobrym poziomie aktorstwa. (…)

Każda z postaci „Nory” jest na swój sposób samotna, ale najdotkliwiej opuszczona jest główna bohaterka. Kiedy nieoczekiwane zbiegi okoliczności oraz sploty zdarzeń powodują, że wspomniana cienka powierzchnia pozorów pęka, Nora zostaje nagle i brutalnie pchnięta ku konfrontacji z całym złem, które dotąd próbowała wyprzeć. Bohaterka z jednej strony przestaje być ową lalką, ale z drugiej – zaczyna rozumieć, że w tej walce może liczyć wyłącznie na siebie. Jej retoryczne pytanie „Kto przeprowadzi mnie przez lód?” wygłoszone w prologu przedstawienia pozostaje oczywiście bez odpowiedzi. Dopiero na koniec Nora zdaje się to rozumieć, stwierdzając: „Oprócz samej siebie nie znam innej dali. / W wzdętym płucu wiatru / i w zwapnieniu skał / muszę / siebie / tutaj / rozproszoną / znaleźć”. Głos Nory (która próbuje złożyć swoją tożsamość, walcząc o honor i niezależność) w przedstawieniu Zdunika uzupełniają inne głosy kobiet – poetek. W każdym z trzech aktów przedstawienia Gruszka deklamuje jeden wiersz, kolejno: Urszuli Kozioł, Emily Dickinson i Zuzanny Ginczanki.

Aktorom wcielającym się w role Nory i Helmera, Joannie Gruszce i Marcinowi Kalecie, należą się brawa za stworzenie realistycznych postaci. Do grona artystów, którzy równie przekonująco zagrali bohaterów dramatu Ibsena, należy też zaliczyć Zbyška Radka jako doktora Ranka oraz Joannę Litwin w roli pani Linde, a w szczególności rewelacyjnego w tym przedstawieniu Łukasza Kaczmarka jako bezwzględnego adwokata i lichwiarza Krogstada.

Dobry poziom aktorstwa w „Norze” Sceny Polskiej stał się podstawą tej inscenizacji. Scenografia (Karolina Fandrejewska), ograniczona do sterylnej, monumentalnej, białej przestrzeni i kilku mebli, oraz muzyka (Hanna Raniszewska) stanowią tło dla pracy zespołu aktorskiego. W większości przypadków gra była pozbawiona nienaturalnej przesady, wyostrzonych gestów czy mimiki. Reżyser postawił na realizm, wiarygodność, a odtwórcy umiejętnie stopniowali emocje.
Słusznie zamierzona subtelność gry aktorskiej w przypadku interpretacji tego dramatu psychologicznego rozmywała się jednak na dużej scenie oddzielonej rampą od widowni. Delikatne i nienachalne gesty, spojrzenia czy ruchy bohaterów byłyby lepiej dostrzegalne w warunkach gry na scenie kameralnej. Wydaje mi się, że „Nora” Michała Zdunika zyskałaby, gdyby zagrano ją bliżej widzów, w przestrzeni mniejszej, w której aktor nierzadko ociera się o odbiorcę, jest dosłownie na wyciągnięcie jego ręki. W pełni jednak rozumiem, że Teatr Cieszyński wciąż oczekuje na powstanie swojej sceny kameralnej, jest to więc nie tyle zarzut do konkretnego przedstawienia, co uwaga na przyszłość. Mimo wspomnianej przeszkody „Norę” Sceny Polskiej postrzegam jako interesujące, dopracowane i dojrzałe przedstawienie, stąd polecam skupienie się i zanurzenie w tej intymnej teatralnej historii.

Małgorzata Bryl-Sikorska, Intymna walka o siebie, Teatr to my” blog Těšínského Divadla – Teatru Cieszyńskiego, czytaj całość.